Oczyma wyobraźni widzę taką scenkę. Poranne światło wlewa się do pokoju gwałtownymi strugami, rysując geometryczne kształty na podłodze. Cień okna, cień stołu. Pomiędzy nimi regularny ruch cieniowego stwora o dwóch głowach. Operator w mojej głowie podnosi kamerę. Widać dwie kobiety. Światło przedziera się przez czesane włosy tej młodszej. Tworzą się kontrasty na granicy kruczoczarnych kosmyków i strużek światła miękko tańczących jakiś rytualny, tajemny taniec. Jaskrawość. Nie dosięga stopami do podłogi, macha nóżkami co rusz obijając białe lakierki o rant stołu. Jak widać, po matce oprócz wzrostu odziedziczyła totalną obojętność wobec wytworów ludzkich rąk. Miałaby na imię Filemona. Ta moja córka nigdy nieurodzona.
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy